piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 2.

Następny dzień był szary i mokry. Deszcz zniknął lecz słońce nie powróciło. Lesly wstała dość wcześnie ubrała się, zjadła jabłko i poszła na spacer. Spacerowała po lesie. Z drzew spadały krople po wczorajszej ulewie. Było zupełnie cicho. Dziewczyna spokojnie szła przed siebie nagle usłyszała jakiś szmer. Spojrzała w stronę krzaków z których wydobywał się dźwięk szelestu. Kątem oka widziała coś białego jakby kawałek chmurki lub mgły. Spojrzała jeszcze raz ale tym razem nic nie widziała, tylko zwykłe pokrzywy. Nie przejmując się ruszyła dalej. Las okrążał jeziorko. A nawet dość spore było to jezioro. Dziewczyna weszła na plażę i usiadła na pniu po ściętym drzewie. Plaża była bardzo mała i widać było, że od dawna nikt jej nie odwiedzał. Drzewa były zarośnięte bluszczem lub mchem.  Lesly intensywnie przyglądała się tafli wody a potem zastanawiała się co jest po drugiej stronie jeziora. Marzyła żeby kiedyś tam pójść i przesiedzieć cały dzień. Ale było to dość daleko i nie mogła tam iść. Zdawało jej się czasem że ktoś tam siedzi i patrzy na nią tak jak ona patrzyła na tamta stronę. W końcu wstała i wróciła do domu. Usiadła na swoim łóżku i patrzyła w sufit. 'puk puk' usłyszała i do pokoju weszła Susan
- Lesly był twój ojciec i zostawił kartkę powiedział, że mam ci ją przekazać- Podała jej kartkę
- Dziękuję. - I Susan wyszła z pokoju
Dziewczyna Zaczęła czytać list
" Droga córko, wiem ,że długo nie zwracałem na Ciebie uwagi. Dlatego mam dla Ciebie niespodziankę! Na pewno Ci się spodoba. Twój Ojciec "
Lesly uśmiechnęła się do kartki i zaczęła rozmyślać co to może być.
- Chodź na obiad!- zawołała Susan do Lesly. Dziewczyna zbiegła na dół i zjadła naleśniki z dżemem.
- Wiesz, że tata ma dla mnie jakąś niespodziankę! - Pochwaliła się rozradowana dziewczyna.
- Naprawdę? A wiesz jaką?- Spytała Susan
- Nie mam pojęcia. Ale może psa albo rower.- Gdy to powiedziała usłyszała jak ktoś wchodził do domu. Wstała i od razu poszła w stronę drzwi wejściowych.
- Witaj skarbie.
- Cześć Tato. - przytulając się do niego.
- Poznaj to jest Elizabeth- i wskazał na kobietę stojącą zaraz za nim, obok stała duża walizka
- Dzień dobry. - Powiedziała z mniejszym entuzjazmem
- Witaj! Nawet nie wiesz jak miło mi cie poznać. Wreszcie poznamy się lepiej odkąd tu zamieszkam.
- Zamieszkasz!? Nie wydaje mi się żeby znalazło się tu dla ciebie miejsce paniusiu!
- Przestań dziecko! - wrzasnął ojciec - Elizabeth będzie moją nową żoną i będzie u nas mieszkać! Zaraz jedziemy do teatru. A za karę masz przesiedzieć całą resztę dnia w swoim pokoju!
- Ale za co?
- Cicho! Już do pokoju- Wrzasnął i razem z nową narzeczoną wyszli z domu. Lesly pobiegła z płaczem na górę. Trzasnęła drzwiami od swojego pokoju. Usiadła na podłodze w kącie pokoju. Po chwili wstała. Otworzyła szufladę biurka i wyjęła żyletkę.

czwartek, 19 stycznia 2012

Rozdział 1.

Chyba najbardziej słoneczny dzień w całym roku zaczął się kończyć. Lesly poczuła się radosna i szczęśliwa, mimo że na taką nie wyglądała. Wzięła małą torbę i zapakowała do niej blok rysunkowy i kilka ołówków. Wyszła z domu. Szła dość szeroką piaszczystą drogą wzdłuż skoszonego pola. Zaczęła się wspinać na stok siana. Siadając na jednym balocie opierając się o drugi. Wyjęła kartki i zaczęła szkicować zachód słońca. Spędziła na dworze całe popołudnie. Aż zrobiło się ciemno i z nieba kropla po kropli zaczął lać deszcz. Padał tak mocno jak by ktoś wylewał wodę z wiadra. Dziewczyna zerwała się i zeskoczyła z siana. Schowała kartki do torby i trzymała nad głową by nie zmoknąć za bardzo. Biegła jak najszybciej umiała nie patrząc pod nogi. Przebiegając przez leśną drogę zahaczyła o coś butem i upadła na błotnistą dróżkę. Nie zwracając na to uwagi pobiegła dalej w stronę domu. Wpadając do domu rzuciła przemokniętą bluzę w stronę kaloryfera i pobiegła do swojego pokoju. Wyjęła rysunki z torby i położyła na grzejniku by wyschły. Lecz całe się rozmyły. Do pokoju weszła kobieta w wieku 55 lat mniej więcej była gosposią ale bardziej przyjacielem rodziny.
- Dziecko coś ty robiła. - Powiedziała widząc ociekającą wodą i usmarowaną błotem dziewczynę.
- Nic takiego po prostu padało i nie zdążyłam dojść do domu.
- A skąd to błoto? Wiewiórki cię napadły i rzucały w ciebie błotkiem?- obie się zaśmiały
- Nie. Potknęłam się o coś i upadłam ale nic mi nie jest.
- No dobrze dobrze idź szybko do łazienki wysusz się i przebież a ja zrobię ci kakao.- Powiedziała to i wyszła z pokoju. Lesly wyjęła z szafy suche ubrania i poszła do łazienki. Wychodząc zeszła na dół i usiadła na kanapie przed kominkiem w którym paliły się stare papiery i kawałki drewna. Owinęła się kocem, kobieta podała jej kubek i usiadła obok.
- Jak tam twoje rysunki ?
- Rysowałam dziś zachód słońca ale chyba wszystko się rozmazało?
- No trudno, ale zawsze możesz namalować coś nowego.
- Susan, a czy tata już wrócił ?
- Jeszcze nie ale przez ten deszcz pewnie długo go jeszcze nie będzie. Nie martw się. Wiesz już jest trochę późno może położysz się spać na pewno jesteś zmęczona.
- A wiesz że tak. - Dziewczyna wstała i poszła na górę się położyć
- To do dobranoc!- powiedziała Lesly
-Dobranoc kochanie.